Niezwykły jest klimat odpustu ku czci św. Walentego. A to za sprawą topiących się w rękach wotywnych świec i świadomości, że św. Walenty patronuje chorym psychicznie, epileptykom i zakochanym.
W swojej homilii ks. proboszcz nawiązał do postaci żyjącego w III w. n.e. świętego biskupa i męczennika. Mówił o jego przeciwstawieniu się polityce cesarza Klaudiusza II, który za namową swoich doradców zabronił młodym mężczyznom w wieku od 18 do 37 lat wchodzić w związki małżeńskie, bo uważał, że najlepszymi żołnierzami są legioniści niemający rodzin… I o tym, że zakaz ten złamał biskup Walenty, który wbrew cesarzowi błogosławił śluby młodych legionistów, za co wtrącono go do więzienia.
Legenda mówi, że podczas pobytu w więzieniu zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika (nie było jeszcze bezżenności księży). A ta pod wpływem jego szczerej miłości odzyskała wzrok. Gdy cesarz się o tym dowiedział, kazał zabić Walentego. W przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego Walentego”. Egzekucję wykonano 14 lutego 269 r.
– Niezwykle ważne jest, by umieć dostrzec różnicę pomiędzy zakochaniem a miłością – podkreśliła na koniec ks. proboszcz. – Bo miłość – zwłaszcza ta małżeńska – musi być nastawiona na przebaczanie, a czasem i puszczanie w niepamięć, tego co boli…
Tradycyjnie przed każdą odprawioną w tym dniu Mszą św. odbyły się indywidualne procesje ze świecami wotywnymi. Wytwarza się je z pszczelego wosku. Osoby, które podejmują się przejścia z palącymi się wiązkami w ręku, robią to najczęściej w podziękowaniu za zdrowie własne lub swoich bliskich lub prosząc o uzdrowienie.