Była wiązanka kwiatów dla świętującego swoje kapłaństwo ks. proboszcza, gromkie “Chwała na wysokości Bogu” i wymowne zawiązanie dzwonów. Aż do nocy Zmartwychwstania Pańskiego nie zabrzmią w kościele organy, nie rozlegną się żadne dzwonki.
Pełna symboliki jest liturgia Wielkiego Czwartku. Z jednej strony obchodzimy w niej pamiątkę Ostatniej Wieczerzy, ustanowienie sakramentu kapłaństwa i Eucharystii, a z drugiej w mroku Ogrodu Oliwnego jawi się już przeczucie zdrady Judasza i niewyobrażalne męczeństwo Chrystusa. O tym wszystkim i o wielu innych kwestiach mówił w swoim wielkoczwartkowym kazaniu ks. proboszcz.
– Pan Jezus wiedział, że nadchodzi Godzina, w której trzeba uwielbić Ojca. Wiedział też, że odchodzi już z tego świata, ale zostaną tu Jego apostołowie, którzy podejmą nową misję w dziejach świata, tj. poniosą Chrystusa Zmartwychwstałego po wszystkie krańce ziemi – ciągnął swój wywód ks. proboszcz. Dlatego przygotowano tę wielką ucztę, podczas której Pan Jezus przekazał swoim apostołom to wielkie i trudne przykazanie – miłości Boga i miłości drugiego człowieka, którego największym wyrazem jest ofiarowanie swojego życia… – To w tym aspekcie kapłan jako alter Christus każdego dnia umiera w sobie, wyniszcza siebie, a jego miejsce zajmuje Chrystus… – zaznaczył proboszcz.
Po Eucharystii nastąpiło przeniesienie Najświętszego Sakramentu do ciemnicy. Robi się tak na pamiątkę pojmania i uwięzienia Pana Jezusa. Według tradycji nasz Zbawiciel tuż przed męką został wtrącony do lochu w pałacu Kajfasza. Była to właściwie podziemna grota, do której spuszczano więźnia po specjalnych szelkach. To właśnie tam – w ciemnicy, Chrystus spędził swoją ostatnią noc, gdzie spotkały go okropne cierpienia. Przeżył tam duchowe i fizyczne tortury.
Widzialnym znakiem nieobecności Pana Jezusa w tabernaculum są jego otwarte podwoje. A znakiem niesprawowania aż do Zmartwychwstania Pańskiego ofiary Mszy św. ogołocenie ołtarza z obrusów, krzyża i mszału.
Trwajmy przy Panu w ciemnicy…
Jak bardzo On musiał się bać…