Zawsze, kiedy fotografuję słoneczniki, nie potrafię zdecydować się na ujęcie. Tak samo było tym razem…
W ogrodzie Pani Zosi królują już słoneczniki. Są wielkie z wielkimi głowami. Są też drobniejsze z delikatnymi kwiatami. Tym razem (bo chyba już czas!) skupiłam się też na ogródku warzywnym. Jest w nim wszystko – od sałat, cebuli, kopru, marchwi, pietruszki i buraków – po rośliny strączkowe, kapustę, kalarepę i wiele, wiele więcej.
Tym razem przyjemnie zaskoczyły mnie dynie. Bujnie obrodziły nieopodal kompostownika. Leżą jeszcze schowane pod wielkimi, dającymi schronienie liśćmi, ale to kwestia czasu, kiedy uraczą świat swoimi szalonymi barwami…
Od niedawnej mojej wizyty nie minęło przecież wiele czasu, a ogród kwiatowy znów zmienił swoje oblicze. To, co od razu mnie uderzyło, to esencjonalny, upajający zapach lilii. Zakwitły obficie i mimo swojej kruchości i delikatności dzielnie walczą z ulewnymi deszczami. Super niespodzianką było też pojawienie się wciąż jeszcze zielonych jabłek i gruszek i już smacznego agrestu i porzeczek.
W chwilach takiego relaksu nachodzi mnie wspomnienie lektury “Tajemniczego ogrodu” Frances Burnett. Z tą jednak różnicą, że do furtki ogrodu Pani Zosi nie trzeba dostawać się ukradkiem, czy szukać mozolnie kluczy, bo dla każdego stoi otworem.
Ps. Tym razem po ogrodzie chodziłam sama, nie wymienię więc nazw sfotografowanych tu odmian kwiatów. A szkoda 🙁