Huk strzałów mieszał się z zapachem prochu i gorącego posiłku. Taki był Piknik Strzelecki z okazji Dnia Niepodległości.
W niedzielne popołudnie 9 listopada na strzelnicy w Krempachach odbył się Piknik Strzelecki z okazji Dnia Niepodległości. Na miejsce zjechali miłośnicy broni i strzelectwa z bliższych i dalszych okolic, którzy zaprezentowali swoje prywatne kolekcje, wymieniali się doświadczeniami i — co chętnie wykorzystali odwiedzający — pozwalali dotknąć eksponatów, przymierzyć się do strzału, a także postrzelać pod okiem właścicieli i organizatorów.
A że krótki i pochmurny dzień potrafi czasem dokuczyć, nie zabrakło gorącego posiłku dla uczestników — impreza miała więc stronę towarzyską i tę praktyczną. Nad bezpieczeństwem i przestrzeganiem procedur czuwali osobiście szef krempaskiej strzelnicy Dariusz Kalata oraz Mirosław Kaczmarczyk, który również zaprezentował część własnej kolekcji, w tym karabin maszynowy.
Zapytany o motywy zorganizowania pikniku Dariusz Kalata wyjaśnił, że podobne wydarzenie odbyło się spontanicznie już rok temu i się sprawdziło, dlatego postanowiono powtórzyć je i zaprosić jeszcze więcej pasjonatów. Dodał też, że dla osób z zewnątrz „karabin to karabin”, ale kolekcjonerzy widzą więcej detali, mają większe rozeznanie i wiedzą, o co dopytać.
Wśród wystawców pojawił się m.in. Roman Kapłon ze Szczawnicy. Jego kolekcja liczy około 25 sztuk i obejmuje repliki broni z XIX wieku oraz modele nowsze. O swojej pasji Kapłon mówił, że wynika z wcześniejszej służby wojskowej i z fascynacji starą bronią, która wymaga czasu i wiedzy w obyciu. – Stara broń zawsze mnie interesowała, bo jest bardziej czasochłonna. Trzeba wiedzę mieć, bo inaczej można sobie krzywdę zrobić. To człowieka wciąga, dorabia się różne rzeczy do tego – tłumaczył. Przyznał też, że początkowe obawy jego żony zamieniły się w pełne wsparcie. – Dziś jest promotorką broni i nawet sama kupuje mi elementy kolekcji – podkreślał. Jego zdaniem posiadanie broni uczy odpowiedzialności, bo za przykładowe nadużycie alkoholu grozi nie tylko utrata prawa jazdy, ale też prawa do broni.
W rozmowach padły także uwagi dotyczące regulacji — repliki broni można kupić bez pozwolenia, natomiast zakup prochu wymaga uprawnień. Kapłon wspomniał też o droższych, historycznych egzemplarzach: oryginalny STG44 — pierwowzór kałasznikowa — to według niego wydatek rzędu około 50 tys. zł.
Swoje eksponaty pokazywał także Jacek Zygmond — wystawił cztery karabiny: strzelbę rosyjską TOZ, turecki karabinek 22 LR, kałasznikow w kalibrze 7 62 oraz pistolet i zapowiedział, że kolekcja najprawdopodobniej będzie się powiększać. Proces uzyskania pozwolenia na broń rozpoczął w marcu, a zakończył we wrześniu tego roku. Opisał także wymagania formalne, a więc: konieczność badań psychicznych i lekarskich, nauki oraz zdania egzaminu.
Chętnych do spróbowania strzału nie brakowało – choć zdecydowaną większość stanowili mężczyźni, do oddania strzałów zgłaszały się również panie, a nawet dzieci (oczywiście pod nadzorem dorosłych i instruktorów). Organizatorzy zadbali, by każdy miał możliwość zapoznania się z eksponatami w bezpiecznych warunkach.
Mimo że pogoda trochę przeszkodziła, uczestnicy oceniali piknik pozytywnie. Jak mówiono na miejscu — Krempachy to „wyjątek, bo strzelnica cały czas się rozwija” i takie wydarzenia mają pomagać w przyzwyczajaniu ludzi do legalnego, bezpiecznego obcowania z bronią sportową i kolekcjonerską.






































































