Niedawno temu w Dolinie Muminków miało miejsce pewne wydarzenie.
Powszechnie wiadomo, że zimą Muminki, zapadają w zimowy sen. Niestraszny jest im mróz, za nic mają kłopoty z odśnieżaniem, bo czas od października do kwietnia przesypiają w ciepłym i przytulnym domu. Czekają na nadejście wiosny. I oto ten spokojny zimowy sen zostaje nagle przerwany przez wtargnięcie rozzłoszczonego Paszczaka, wykrzykującego coś nieskładnie o jakiejś Wigilii; że już nadchodzi, a tu jeszcze nic nie jest przygotowane. Patrząc na reakcję Paszczaka, rozbudzone Muminki dochodzą do wniosku, że należy być przygotowanym na najgorsze. Czymkolwiek jednak Wigilia jest – rodzina Muminków stawi jej czoło. W końcu z niejednym kataklizmem miała już do czynienia – przeżyła powódź, a nawet spotkanie z kometą. – Przede wszystkim spokój – oznajmił Tatuś Muminka. Jednak o spokój bardzo trudno w Dolinie Muminków. To towar równie deficytowy jak informacje na temat Wigilii.
Ale od ciotki Paszczaka Muminki dowiadują się, że do obrony przed Wigilią potrzebna jest choinka. Muminek pomyślał, że wszyscy będą musieli się w niej schronić. Gdy już przygotowali drzewko, usłyszeli od Gapsy, że trzeba je jeszcze czymś ubrać, jakimiś ładnymi rzeczami. Rodzina Muminków pomyślała, że chodzi tu o przebłaganie jakiegoś niebezpieczeństwa. Każdy poświęcił więc to, co miał najpiękniejszego. Panna Migotka naszyjnik z pereł, a Mama Muminka jedwabną różę, którą dostała od Taty. Muminek z kolei powkładał w śnieg dookoła choinki wszystkie świece, jakie były w domu. Wtem koło niego przemknął Paszczak, mrucząc coś o kupowaniu prezentów. Muminki pomyślały, że muszą to być prezenty dla groźnej Wigilii. Każdy z członków rodziny oddał swój najcenniejszy skarb. Panna Migotka pierścionek, Tatuś najlepszą przynętę na szczupaki, Mama książkę z kolorowymi obrazkami. A Muminek nawet nie chciał nikomu powiedzieć, co dał, tak bezcenna była to rzecz. Gdy uporali się już z prezentami, obok ich domu przebiegła znowu ciotka Paszczaka, informując, że nie dadzą sobie rady bez jedzenia. Mama spędziła więc całe popołudnie na przygotowywaniu najlepszych potraw i ciasteczek.
Gdy nadszedł wieczór, wszyscy zmęczeni i niepewni, czy zdołali spełnić wszystkie wymagania groźnej Wigilii, usiedli razem wokół choinki, czekając na katastrofę. Jednak nic złego się nie działo. Pojawiło się tylko małe leśne stworzonko, które przyprowadziło swoich przyjaciół i krewnych. Byli tak zagłodzeni, że Mama Muminka dała im przygotowane dla Wigilii jedzenie i poczęstowała herbatą. Pozwolili im też usiąść przy choince. I wtedy to dziwne, małe stworzonko, ku ich ogromnemu zaskoczeniu, życzy im wszystkim przyjemnej Wigilii. Mama nic z tego nie rozumiała i powiedziała, że Paszczak, jego ciotka i Gapsa musieli coś źle zrozumieć, skoro w Wigilię nic złego się nie dzieje.
(Opowiadanie “Choinka u Muminków”)
***
To opowiadanie, powstałe w latach 50. ubiegłego wieku, można czytać o każdej porze roku, ale chyba szczególnie w święta Bożego Narodzenia. Ono nie tylko pozwala złapać trochę dystansu i się uśmiechnąć, ale też prowadzi do refleksji. Oddaje bowiem charakter obecnej kultury oraz współczesnego człowieka. Ludzie w tych dniach są schowani pod postacią około świątecznych zabiegów i zwyczajów; i pod ilością zakupionych produktów, prezentów, pamiątek. Rzeczywiście, musieli coś źle zrozumieć. Chociaż poznali, że gwiazdy na zimowym niebie są równie piękne i wyraziste, ale inne niż latem… Bo przecież święta Bożego Narodzenia to zaproszenie do przetarcia oczu i zobaczenia życia inaczej, niż się utarło. One nas potężnie uzdalniają do tego, by chociaż jakąś część naszego świata przewrócić do góry nogami i nieco rozbudzić; aby coś od nowa pomyśleć. I np. dotknąć spraw, których nie ruszamy od lat, a których aż boimy się dotknąć, lękając się kolejnych niepowodzeń. Albo przebaczyć wyrządzone nam zło, które zmieniło nasze życie i które stale tkwi w naszej pamięci. Albo, pomimo dotychczasowych doświadczeń, spróbować powierzyć siebie innym ludziom w takiej bezbronności, której początek znajdujemy w małych dłoniach Jezusa. Na nowo powierzyć siebie małżonkowi, dziecku, współbratu, współsiostrze – komuś bardzo bliskiemu. I przede wszystkim – Panu Bogu. Przyjąć Go do siebie, posadzić przy choince, poczęstować… Bo te święta nie oczekują od nas niczego innego, jak tylko wyjścia ze swych codziennych obaw, by usłyszeć i przeżywać zbawienną obietnicę. – Jeśli mnie umiłujesz, to przyjdziemy do ciebie z Ojcem – i będziemy u ciebie przebywać (J 14,23).
Święta Bożego Narodzenia nie są czymś strasznym. Są czymś bardzo przyjemnym. I niech to będą dziś najlepsze życzenia: Przyjemnych Świąt!
Tekst: o. Jerzy Kulpa OFM