Przedświąteczna gorączka dopadła także i mnie. A z nią chęć wyczyszczenia zabrudzonej na maksa kanapy.
Powiem tak, przez to, jak ona wyglądała, przestałam zapraszać gości:( Co ja mówię?! Nie wpuszczałam ich nawet za próg! Wstydziłam się smug, zacieków, nierówności i tych paskudnych zabrudzeń z prawej strony… A od kiedy przybyły nam 2 szczeniaki… Sami wiecie. Sprawa była właściwie stracona…
Przed kilkoma dniami obiła mi się o oczy oferta Jacka Zygmonda https://www.facebook.com/pss.zygmond.3. Pomyślałam, nie dość, że swój, to jeszcze czyści i pierze 🙂
Szybko zapytałam o możliwość ogarnięcia kanapy w domu, umówiłam się na piątek i czekałam. Aaaa, jeszcze wcześniej wylegitymowałam się stanem zabrudzenia 🙁
(Ps. zdjęcie robione na szybko telefonem. Ale widać, że masakra jest! Zwłaszcza po prawej stronie)
I nadszedł umówiony dzień. Wiedziona dawnym doświadczeniem, przygotowałam gar wrzątku, posprzątałam, co mogłam, nastawiłam się na pół dnia w plecy i przytyki typu: „no jak można ją było tak uświnić??” A tu niespodzianka! Jackowi i jego żona Marcie wystarczyła ledwo ciepła woda i do tego uwinęli się jeszcze raz dwa! Cały serwis zajął im dosłownie 1,5 godziny. A ja ani razu nie poczułam się jak „nieporządna gospodyni i żona”.
A tu już efekty ich pracy! Najbardziej zachwyca mnie zagłówek!! Po czarnym paskudnym zabrudzeniu nie został nawet ślad! Siedzisko też błyszczy, aż miło popatrzeć 🙂
Tak trzymać panie Jacku! Brawo.