Spódnica kontra kamasze – o spektaklu pt. Asynterka

O tym, do czego zdolne są baby, by uchronić chłopów przed przymusowym poborem do wojska, dowiedzieli się widzowie spektaklu Asynterka.

W sobotę 27 stycznia w Wiejskim Domu Kultury w Krempachach odbył się koncert noworoczny zespołu „Zielony Jawor”. Gwoździem programu był spektakl pt. Asynterka, który wyreżyserowała i napisała Maria Wnęk. Kim lub czym była tytułowa asynterka, wiedzą jeszcze najstarsi mieszkańcy wioski. Dość powiedzieć, że wiejskim parobkom Antkowi i Jyndrkowi nie wstyd było uciec w spódnice przed przymusowym pójściem w kamasze.

Asynterka to był pobór do austriackiego wojska – wyjaśniała znaczenie tego słowa scenarzystka i reżyserka Maria Wnęk. – Ludzie często bronili się przed nią, jak mogli. Jedni wykupowali swoich synów, a inni starali się gdzieś ich ukryć. Jak przyznała, o tym, jak wyglądał taki pobór, opowiadał jej kiedyś dziadek. Dużo dowiedziała się też od nieżyjących już Jakuba Kaczmarczyka i Józefa Grygusia z Krempach.

Nie pierwszy to raz, kiedy krempascy aktorzy zagrali w takim składzie. Nie dalej jak przed rokiem pod okiem kierowniczki zespołu wystawili sztukę Hartazel na babę. – W tamtej zagrałam rolę dystyngowanej hrabiny, matki rozkapryszonej hrabianki Pirożki. Tym razem przypadła mi rola chroniącej syna przed asynterką kumotry – wyjaśniała w kuluarach sceny jedna z aktorek Maria Łukasz. – Odczucia mam nieco odmienne. Bo i gram trochę inaczej – mówiła. – Na pewno jednak lubię role mocnych, zdecydowanych kobiet. O tym, jak wiele samorealizacji i odskoczni od codzienności dają jej takie okazjonalne wystąpienia, mówiła natomiast odtwórczyni roli panny na wydaniu Renata Palonek. – To, co w domu, to jedno. Ale kiedy się stanie na scenie, to bajka! Zupełnie inne życie – zapewniała.

Maria Wnęk i jej aktorzy do wystawienia Asynterki ćwiczyli dobrych kilka miesięcy. Trzeba było nie tylko dobrze opanować tekst, wyuczyć się swoich ról, ale także  przypomnieć sobie lub opanować na nowo spiską gwarę. – Pochodzę z okolic Sanoka i choć mieszkam w Krempachach przeszło 20 lat, nie używam tej gwary na co dzień – wyjaśniał grający rolę zbójnika Mieczysław Sobolak.

Tym razem asynterka carskim żołdakom się nie powiodła. Parobków od wojska uchronili przybyli do Krempach zbójcy. A Maria Wnęk zapewniła, że scenariusz na przyszłoroczny spektakl ma właściwie już prawie gotowy.

 

Facebook Comments