Gotowi na ogień

O żeńskiej drużynie pożarniczej mówią “nasze perełki”, a za swój największy sukces mają dobrą prewencję i grającą od 90 lat orkiestrę.

Wielki pożar, po którym założono w Krempachach straż ogniową, wybuchł w 1885 r. Na początku należało do niej 5 strażaków. Z czasem stan liczebny chętnych do walki z ogniem ochotników podwoił się i potroił. Dziś jest ich łącznie 50.

Naszą największą dumą zawsze była i jest prewencja, tj. skuteczne zapobieganie pożarom – wyjaśniał prezes OSP Krempachy Józef Tazik. – Dość powiedzieć, że od 1945 r. do 2000 r. nie było u nas żadnego pożaru. Jak nadmieniał, od tamtego fatalnego momentu, kiedy w typowo spiskiej zabudowie spłonęło 6 stodół, kolejny pożar – tym razem domu rodzinnego – przydarzył się dopiero w 2015 r. – Jak zapobiegamy? Urządzamy pogadanki na zebraniach wiejskich, podczas Dnia Strażaka itd. – tłumaczył naczelnik OSP Jan Lorenc. – Kiedyś mieliśmy jeszcze tzw. komisję rewizyjną, która mogła kontrolować stan kominów. Strażacy nawet, jak trzeba było, je wymiatali. Ale teraz już im tego nie wolno – ubolewał.

O ile z ogniem Krempachy nie mają więc większych problemów, to woda daje im nieźle popalić. – Rokrocznie wylewa Białka i musimy zabezpieczać jej brzegi – nadmieniał prezes Tazik. Zdarzyła im się nawet pewnego rodzaju “seria 3 żywiołów”. Bo w 2000 r. był ten groźnie wyglądający pożar kilku stodół. W 2001 r. wylał wiejski potok i wyrządził poważne szkody w zabudowaniach i nawierzchni drogi. A w 2002 r. przez wieś przeszedł tajfun wyrywający drzewa z korzeniami. I za każdym razem pomagali, jak mogli. – Najgorzej jest wtedy, gdy nie można realnie pomóc. Gdy płynąca przez wieś woda sięga 1,5 m i wlewa się ludziom do domów. Pojawia się taka niemoc. Bo jedno, co możemy, to czekać – wspominał trudne chwile Jan Lorenc.

Jednostka OSP w Krempachach ma swoje 2 oczka w głowie. Pierwszym jest kobieca drużyna pożarnicza. A drugim strażacka orkiestra dęta. Co do pań, to skrzyknęły się same i w liczbie 8 w 2000 r. dołączyły do druhów. A orkiestra od przeszło 90 lat godnie reprezentuje Krempachy na zewnątrz. – 11 lat z rzędu nasze dziewczyny zajmowały w gminnych zawodach 1. miejsca. 2 razy wygrały nawet na Słowacji – podkreślał z dumą prezes Tazik. – Były mistrzyniami powiatu, a obecnie są wicemistrzyniami województwa.  I prezes, i towarzyszący mu naczelnik Jan Lorenc zgodnie podkreślali, że ich dziewczęta nie są wcale od tzw. “parady”, bo wszystkie mają profesjonalne szkolenia strażackie, 10 uprawnienia na aparaty powietrzne, a 1 nawet kurs ratownika medycznego. Również drużyna męska odnosi liczne sukcesy w zawodach.

Czy jednostce czegoś brakuje? Raczej nie. Ma spełniającą jej wymogi remizę, na stanie 2 samochody (ciężki wóz bojowy marki DAF i lekkiego lublina), ma podstawowe wyposażenie bojowe, hydranty co 150 m i absolutny fenomen na Spiszu – 6 zastawek przeciwpożarowych na płynącym przez wieś potoku. – Te zastawki to bardzo dobra rzecz – podkreślają strażacy. – Opuszczając je, jesteśmy w stanie zapewnić sobie tyle wody, ile potrzebujemy.

Z czego jeszcze krempaszanie są dumni? Ano z tego, że działają nieprzerwanie od przeszło 130 lat i że garną się do nich ludzie młodzi. – Ktoś kiedyś powiedział mi, że strażacy to tacy “ostatni Mohikanie”, którym chce się jeszcze pracować społecznie – żartował prezes Tazik. Co do planów na przyszłość, to marzy im się urządzenie swoistego rodzaju strażackiej izby pamięci, w której mogliby pokazać odziedziczony po dziadkach ekwipunek, starą bryczkę z przenośną pompą i inne tego typu ciekawostki.

Zdjęcie: Jan Krzysztofek (Kajot)

 

Facebook Comments